|
GALERIA
Usiadłem na ławce w jednym z warszawskich parków i przypomniała mi się Zguba, mój wiersz z roku 2012. Niejedna myśl i refleksja zawarta w parkowych ławeczkach jest nieprzemijająca. Zapraszam:
Zguba
na ławce w parku zapomniane dwa słowa
oczekują właściciela jak zagubione pieski
obok leży parasol i skórzana rękawiczka
codzienne zguby biegnących w pośpiechu
zasapanych myślących lub nie osobników
egzaminatorem mała drewniana ławeczka
obok której stłuczona butelka i tuzin petów
ci już przegrani czekają na egzekucję szufli
kwadrans później wbiega w alejkę staruszka
- tu jesteś czarna zgubo! - krzyczy radośnie
wciąga ją na szczupłą dłoń i mija młodzieńca
ten zerka na parasol i mimo jego protestów
otwiera nad głową - zamknij się deszcz pada!
po chwili śladu po nich nie ma a słowa czekają
po tygodniu ktoś litościwie wziął nóż i wyrył je
w brązowe obdrapane oparcie: KOCHAM CIĘ
ciekawe ilu z nas odnalazło już tę zgubę?
Piotr Stanisław Król
Pełnia lata, 2013 rok. W drodze nad jezioro ujrzałem radosne, uśmiechnięte buźki! To co, że na plakacie, a nie u zasmuconych i zatroskanych czymś ludzi? Uśmiechnij się, nawet gdy masz w oku łzę!
Spacerując po Starym Mieście z moją kochaną Muzą, Elunią, zastanawiam się, na którym szarym kamieniu oprzeć swoją skroń: pod którym spoczywają prochy pamięci / i wsłuchać się w przepływający czas / w tętno mojego Miasta - Warszawy (fragment mojego wiersza pt. Tętno miasta). Obejmę je całe swoimi ramionami; miłość i serce mają taką siłę, niezwykłą moc...
Czas Postu, to czas refleksji i zadumy nad trudnymi problemami, zawiłościami naszej egzystencji.
[...] Choroba, ból, dramat odrzucenia i osamotnienie - jaki mają wpływ na twórczość? Czy są czynnikami motywującymi, inspirującymi, wznoszącymi ku wyżynom sztuki? Czy też są ograniczeniem i przeszkodą. [...]
Zapraszam do wspólnego rozważenia tego dylematu...
(21 września 2012 r.) No cóż, lato już odeszło w siną dal... Pozostały wspomnienia z wędrówek po lasach, łąkach, bezdrożach, żeglowania po jeziorach. I ten wiersz, który rozjaśni jesienno-zimowe wędrówki przez moje rodzinne, przyciasne nieco miasto:
Powroty do korzeni
wchodząc do niewielkiej cichej wioski
przy bocznej ścieżce globalnego postępu
zdejmij z siebie miasto jak ciasną marynarkę
zatrzymaj twój czas i wyplącz się z sieci
społecznościowych portali
natrętnych sms-ów
poczujesz się przez chwilę odsuniętym
od świata cyfrowych tatuaży
weź głęboki oddech
i poczuj zapach odmienności
która jest powiewem natury
ziemi praojców budujących
od podstaw naszą historię
a gdy powrócisz do swojej metropolii
i włączysz stoper odmierzający
kolejny etap walki o byt
pomyśl czasem o zielonej plamce
na wielobarwnej mapie cywilizacji
przypadkowo odnalezionej
która ofiarowała ci
chwilę wytchnienia
szklankę krystalicznej wody
pachnący chleb prosto z pieca
i mądrą myśl prostego chłopa:
wieś solidnym jest korzeniem miasta
bez niej uschnie ono i skarłowacieje
warto tutaj wracać duchem i ciałem
jak do swojego rodzinnego domu
(Piotr Stanisław Król - z tomiku wierszy: Powrót Olivii)
Spotkanie autorskie z Jadwigą Wodzyńską-Bujak w dniu 5 czerwca 2012 roku (promocja najnowszego tomiku wierszy pt.: Promień nadziei).
Od lewej: Robert Grudzień (przy fortepianie) - kompozytor, organizator Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej, autorka tomiku, Piotr Stanisław Król - wydawca i redaktor książki, Grażyna Wuls - przedstawicielka organizatora spotkania.
Ponieważ na wcześniejszym zdjęciu znakomity muzyk, kompozytor, Rober Grudzień lekko w cieniu, tutaj przedstawiamy go w pełnej krasie. Muzyka spod jego dłoni w połączeniu z poezją to prawdziwa uczta. Kto był, słuchał, ten wie.
Piotr Stanisław Król (wydawca) mówi, jakie cenne wartości wnosi w nasze codzienne życie, w kulturę swoją poezją Jadwiga Wodzyńska-Bujak.
Piotr Stanisław Król czyta jeden z wierszy z tomiku Promień nadziei Jadwigi Wodzyńskiej-Bujak (autorka przy stoliku z ksiązką w ręku)
W dniu 6 grudnia 2011 roku odbyło się w warszawskiej Tyflogalerii w Bibliotece Centralnej PZN niezwykłe spotkanie autorskie. Moja książka Tętno miasta została wydana, przy wsparciu finansowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, także w wersji dźwiękowej oraz w brajlu. Znacznie poszerzył się dzięki temu jej dostęp do Czytelników. Podczas spotkania fragmenty książki czytał znany aktor - Sławomir Holland (wersja dźwiękowa jest w całości w jego znakomitym wykonaniu).
Na zdjęciu od prawej strony: Sławomir Holland, Grażyna Wuls (kierująca pracami Tyflogalerii), dyrektor Biblioteki Centralnej PZN - Monika Cieniewska, autor książki i gospodarz niniejszego Saloniku Literackiego - Piotr Stanisław Król.
W warszawskim Parku Dreszera (Mokotów) we wrześniu 2011 roku zostawiłem (gapa ze mnie, bujający w obłokach gapiszon...) swój parasol. Ale, jak zawsze, zabrałem z sobą piękne wrażenia. Chyba to kiedyś w końcu gdzieś opiszę (wspaniały park, nie ten złośliwy parasol!).
A tak przy okazji, jeden z parków (Saski) stał się znakomitą inspiracją opowiadania opublikowanego w książce Tętno miasta". Fragment:
[...] Planowała wcześniej kupić jakiś drobiazg, ale po powrocie ze szpitala zmieniła zdanie. Wstała, podeszła do biurka i wyjęła z szuflady opasłą teczkę. Podała mu mówiąc - Mój drogi, to jest prezent, lekarstwo na twoje ponuractwo i wisielczy humor.
Otworzył i wyjął gruby plik wydruków komputerowych. W nagłówku widniał tytuł Historie z parkowej ławeczki. Spojrzał na nią zdumiony.
- Co to jest? Ty piszesz... książki?
- Jak widzisz! Mam laptopa, który dostałam od ciebie trzy lata temu, jak wymieniałeś na nowszy model. Miał leżeć w kącie, bezużyteczny? Zapisałam się na kurs komputerowy w Klubie Seniora. Ukończyłam z wynikiem celującym! Uwierzysz?
- Hm, wierzę ci babciu - kartkował materiał coraz bardziej zaintrygowany. - O czym jest ta książka?
- Co myślisz sobie przechodząc przez park i widząc wysiadujących na ławkach staruszków i staruszki? No, powiedz, co sobie myślisz?
- Co... nic nie myślę, ja ich tak naprawdę po prostu nie zauważam - bąkał pod nosem zawstydzony, zdając sobie sprawę, że jedną z tych niewidocznych i ignorowanych staruszek jest także jego babcia.
- Błąd, to jest twój błąd - położyła drobną, pomarszczoną dłoń na stosie kartek. - Na tych ławeczkach jest nasza historia, są ludzkie dramaty, niezwykłe przeżycia, o których nawet ci się nie śniło. Miłość, zdrada, przyjaźń, nienawiść, bohaterstwo i nikczemność, duma, honor, śmieszność i żenada, wielkość i małość - tam jest wszystko, jak na dłoni! Szukasz odpowiedzi na podstawowe, egzystencjalne pytania? One są właśnie tam, oparte na doświadczeniu starych ludzi. Kto ich dzisiaj słucha, kto ich o cokolwiek pyta? Kiedyś starzy ludzie byli doradcami młodych, wchodzących w życie. Dziś tę funkcję przejął Internet, tabloidy... Skutek? Mam go przed sobą! Posępny, wiecznie czegoś szukający i nie znajdujący sensu w niczym i w nikim, kochany wnusio.
- Babciu, przesadzasz!
- Może i tak. Ale nie za wiele. Studiowałeś historię, którą rzuciłeś na trzecim roku, teraz socjologię... Czytasz mądre książki, przeczytaj i moją. Może nie tak mądrą i naukową, ale spisaną prosto z życia, z parkowych ławeczek. Tam jest prawdziwa historia ludzkiego losu.
- A ci, o których piszesz, nie obrażą się?
- Nie, autoryzowana została przez wieczną osiemnastolatkę z ósmym krzyżykiem na karku - Leokadię; świętoszkę, niedoszłą zakonnicę - Ludwikę; emerytowanego pułkownika - Zenona oraz dziennikarza, podróżnika o ateistycznych poglądach - Bronka. Co prawda zanim autoryzowali, stoczyli wielodniowy, zażarty bój. Leokadia wciąż odejmowała sobie lat, Ludwisia chciała całość ocenzurować i dodatkowo skonsultować z księdzem proboszczem, Zenek marudził, że za mało napisałam o militariach, a Bronek stwierdził, że z tych ławeczek parkowych zbyt dużo historii o świętoszkowatych hipokrytach. Ale w końcu doszli do consensusu.
- Jakiego?
- Sabcia, nie zmieniaj tutaj nic - powiedzieli zgodnie któregoś popołudnia i poszli do domu obejrzeć kolejny odcinek serialu Klan. A innym ławkowym bohaterom książki zmieniałam personalia i wygląd. Z łysych uczyniłam zarośniętych niczym Samsony, z grubych anorektyczne chudziny, garbatych wyprostowałam, wyprostowanych przygięłam do ziemi... [...]
[Historie z parkowej ławeczki z ksiązki Tętno miasta]
Spotkanie autorskie w dniu 12 października 2010 roku (promocja książki "Tętno miasta"). Od lewej: autor, w głębi - Jarosław Kawecki, dziennikarz Programu 1 Polskiego Radia, lektor filmów dokumentalnych (zaproszony na spotkanie do recytacji fragmentów książki).
Spotkanie autorskie w dniu 12 października 2010 roku (promocja książki "Tętno miasta"). Z lewej - Hanna Domańska, poetka z Sochaczewa.
Spotkanie autorskie w dniu 12 października 2010 roku (promocja książki "Tętno miasta"). Na ogół to ja wręczam kwiaty kobietom, tym razem mnie się "dostało bukietem".
Podczas spotkania autorskiego w dniu 12 października 2010 roku w Bibliotece Centralnej PZN oprócz promocji książki "Tętno miasta", zaprezentowane zostało pierwsze wydanie niezależnego magazynu społeczno-kulturalnego "InterMosty". Od lewej: Iwona Janicka (sekretarz redakcji, pseudonim Jan Siwmir), autor książki i redaktor naczelny - Piotr Stanisław Król, małżonka autora - Elżbieta (z książką w ręku), Irena Komar-Pursa - członek redakcji.
Zespół redakcyjny magazynu społeczno-kulturalnego InterMosty. Na pierwszym planie siedzą, od lewej strony: Irena Komar-Pursa - członek redakcji, korekta, Małgorzata Zagulska - grafika, redakcja techniczna, Iwona Janicka - sekretarz redakcji (wspólny pseudonim literacki wraz ze Sławomirem Janickim : Jan Siwmir); stoją od lewej: Adam Dmowski - redakcja techniczna, grafika, Jan Zdzisław Brudnicki - członek redakcji, Piotr Stanisław Król - redaktor naczelny, Sławomir Janicki - członek redakcji (pseudonim literacki jw.).
Zdjęcie z pierwszego spotkania redakcyjnego w dniu 10 kwietnia 2010 roku, które rozpoczęło się o godzinie 11. przed południem w Jawczycach. Po spotkaniu dotarły do nas wiadomości o tragedii smoleńskiej. Tej daty nie da się nigdy zapomnieć...
[...] Pomniki... - zamruczał pod nosem. Miał z nimi zdecydowanie lepsze kontakty niż z ludźmi. Gawędził z postaciami na cokołach, przekomarzał, z niektórych się śmiał, były takie, które darzył wielkim szacunkiem, a i takie, którymi wręcz gardził. Czy one gawędziły z Zygą Nadwiślańskim? Twierdził, że tak. [...] (Tętno miasta, opowiadanie Zyga Nadwiślański)
Zyga jest postacią autentyczną. Warszawski clochard przemierzający staromiejskie uliczki w Warszawie w ubiegłym wieku. Był ciekawą, intrygującą postacią, emigrantem wewnętrznym w czasach PRL-u. Lubiliśmy go i szanowaliśmy. Był człowiekiem biednym, jak mysz kościelna, ale wolnym i niezależnym. Upamiętniłem go i spisałem jego historię na kartach mojej książki, z czego bardzo się cieszę (a Zyga patrzy na to tam, z góry, mam nadzieję, z radością). A ja także lubię gawędzić z pomnikami...
[...] Stoi nieruchomo tuż obok czerwonego muru obronnego, okalającego najstarszą część Starego Miasta, wzdłuż ulicy Podwale. Opuszczona lekko głowa, smutna twarz. Aby się z nim spotkać, trzeba zejść w dół, w obrośniętą trawą fosę.
Mały Powstaniec. Wszystko na nim za duże: niemiecki, zdobyczny hełm, buty z cholewami, zbyt obszerna kurtka, opięta wojskowym pasem. Mały, drobny chłopiec, którego historia postawiła przed dramatem zbyt wielkim dla wielu herosów tego świata. On jej sprostał. [...] (Tętno miasta, opowiadanie Okruchy przeszłości)
Kiedy moja córka Dorotka przyjeżdża z dalekiej Barcelony odwiedzamy wiele miejsc. Ale ze szczególnym sentymentem zatrzymujemy się przed Małym Powstańcem, Wielkim Herosem tego miasta.
Mój sąsiad z parteru oświadczył mi niedawno, że przereklamowany Pan jest. Jak to on powiedział? - Jakiś nie za bardzo ten Chopin. No, może z ogórkiem małosolnym ujdzie w tłoku, ale tak w ogóle to... - machnął ręką z rezygnacją. Szczerze mówiąc, zbaraniałem! Nie podejrzewałem go nigdy o głębszą znajomość muzyki poważnej. O płytką i powierzchowną też nie. I skąd niby ten ogórek? Widząc moją zdziwioną minę, zaprosił mnie do swojego mieszkania i wyjął z lodówki... butelkę wódki o nazwie Chopin! Uwierzy Pan, Mistrzu? Degustowaliśmy trunek do wieczora. Skoczyłem do domu po płytę z Pana I Koncertem Fortepianowym e-moll op. 11. Spędziliśmy kulturalny wieczór z muzyką i ogórkiem małosolnym w tle. Sąsiad był zachwycony. Polubił Pana! (Tętno miasta, opowiadanie Kasztany zakwitły, Panie Fryderyku... [list do Mistrza])
A my w rodzinie zawsze kochaliśmy i kochamy Pana Fryderyka, z ogórkami małosolnymi i bez!
[...] Po dłuższej chwili zapytał - Panie generale, to pański pałac? Czemu zwali go przez lata - Namiestnikowski?
Adiutant Lesicki odchrząknął, wstał z krzesła i podszedł do okna. Józef Zajączek długo milczał. W końcu odpowiedział - Drogi Kazimierzu, nasz los i przeznaczenie... Widzisz, pod Berezyną straciłem nogę, potem trafiłem do niewoli rosyjskiej. Wróciłem do Warszawy, do Królestwa Polskiego, jako namiestnik, opiekun Narodu Polskiego.
- Namiestnik? Królestwo Polskie? - Zapolski przechylił głowę i skrzyżował ręce na piersi. - A kto był wówczas polskim królem?
Zapadło długie milczenie. Adiutant odwrócony do nich plecami patrzył przez okno na siedzącego dumnie na koniu Józefa Poniatowskiego. Stary wiarus nie odrywał zdrowego oka od generała, który nachylony nad stolikiem cicho postukiwał palcami w dębowy, poczerniały ze starości blat. W końcu uniósł głowę i po chwili odpowiedział - Kto był wówczas królem Polski, pytasz? Car Rosji, Aleksander I Romanow. Nasze narody połączyły więzy przyjaźni, na gruncie przeżytej tragedii i nieszczęść... Smoleńsk, Moskwa, Berezyna... Tysiące grobów, tysiące ofiar po obu stronach.
Zapadła grobowa cisza. Porucznik przy oknie nawet nie drgnął, dalej stał odwrócony w stronę okna. Józef Zajączek podparł głowę dłońmi i spuścił wzrok. Stary wiarus, Kazimierz Zapolski zamknął oczy, poruszał bezdźwięcznie ustami. W końcu wstał, podszedł do okna i stanął obok Szczepana Lesickiego.
- Generale, 2 sierpnia 1826 roku żegnał pana z honorami kolejny car Rosji, Mikołaj I, król Polski. Ale nie Polaków. Oni pozostali w domach. Przed pałacem ziały pustki. Wiesz, drogi mój generale, dlaczego dziś zbierają się tutaj takie tłumy, wznosi się ku niebu łuna ognia, biją gorące serca rodaków?
- Los i przeznaczenie... - usłyszeli ściszony głos Zajączka.
- Honor i wolna wola - odparł stary wiarus i odwrócił w jego stronę. - Idziemy, generale... [...]
(Tętno miasta, opowiadanie Pałac, fot. Piotr Stanisław Król, 13.04.2010 r. - dzień sprowadzenia do kraju trumny z Marią Kaczyńską, małżonką Prezydenta RP - Lecha Kaczyńskiego)
Z żoną Elą w Teatrze na Wodzie w warszawskich Łazienkach.
Z córką Dorotką.
Pozdrawiam gorąco i serdecznie wszystkich Gości Saloniku Literackiego znad mojego ulubionego jeziora.
|
|